poniedziałek, 14 listopada 2011

Co u Nas?

27 październik 2011

Dawno nie pisałam nic na tym forum, jedynie co robiłam to od wielkiego dzwonu odpowiedziałam na 2-3 pytania i odrazu  uciekałam z komputera. Jakoś ostatnio nie czuje ochoty siedzenia na 40 tygodniach, bo ludzie którzy tu się logują nie potrafią włączyć u siebie przycisku "WIĘCEJ LUZU" :D A tłumaczyć komuś swoich żartów nie mam ochoty:) Czas stracony na wyjaśnianiu swoich wypowiedzi wolę poświęcić Mojej Tosi :*.
Poza tym nie lubię jak ludzie udają kogoś mądrego jak daleko im jest do tego stanu :) (Nie uważam się za osobę najinteligentniejszą ale mądra jestem hahaha :P ) No i obłudy, która tu niestety często zagląda... No, ale ludzi sie nie zmieni i nawet nie chciałoby mi się tego robić :P:D
Co u Nas Tosia szaleje z pchaczem po mieszkaniu, pluje jabłkiem :D, uwielbia szpinak i rybki :) Potrafi jeszcze więcej niż ostanio.... 
Jak np. Wołam Tosię "Chodź", a ona mi na to "Chodź Ty". Więc mówię jej "Nie chodź Ty" i nagle słyszę odpowiedź "Nie chce mi się" I co tu zrobić... Nie mogłam powstrzymać się od śmiechu :D Przygodę z chodzeniem jeszcze nie uważamy za otwartą, a ja się osobiście z tego cieszę :):) Dostaje mi loków na główce :) i mierzy mi już Truskawka 86cm :) 
Całusy w brzuszek dla Inki - Karolinki :* 
I buziaki dla Gosi od Agnieszki :*

No i mamy roczek

1 wrzesień 2011

Właśnie dziś o godzienie 4:47 minął rok od pojawienia się Tosi na świecie. Z 56 centymetrowej Kruszynki wyrosła 84 centymetrowa panienka. Z 3,4 kg Maluszka zrobiło się 10,2kg żywej Kochanej masy :D.  Minął rok od pierwszego przytulenie, od pierwszego spojrzenia, od pierwszego buziaka... Minął rok od poczucia bezgranicznej miłości... Tosia jest z nami już tak długo... a zarazem tak krótko... Dzisiaj zdmuchnie pierwszą świeczkę ( pewnie nie zdmuchnie, ale za to jak to ładnie brzmi hehe :D) . Już nigdy nie pojawi się na torcie jedna osamotniona świeczka, z każdym kolejnym rokiem będzie ich przybywać :D
Jak każdej z Was pierwszy rok (jak i pewnie kolejne lata) minął w zadziwiająco szybkim tempie... Ani się człowiek dobrze nie odwórci a tu już płomień na śłodkościach do zdmuchnięcia. 
Dzisiaj zrobiła Nam pobudkę o godzinie 6 rano, więc wtedy zaśpiewaliśmy jej pierwszy raz w jej jakże krótkim życiu STO LAT :D Oczywiście słysząc "piosenkę" zaczęła tańczyć u taty na rękach i na końcu biła Nam brawo :D Doceniła Nasze wysiłki :D
No Najwspanialsza nowina jaką dziś usłyszałam.... MOJA MAMA DZIŚ ZAWITA W NASZYM DOMU :D 

Wakacje...

30 sierpień 2011

Długo nie pisałam, ponieważ nie miałam dostępu do internetu przez ponad 2 tygodnie i szczerze powiedziawszy cierpiałam na brak motywacji w pisaniu :D Wakcję uważam za udane w 100%. Polskie morze przez 14 dni pozwalało odpocząć i zregenerować siły do jakże trudnego powrotu do nielubianego przeze mnie Poznania :P Pojechaliśmy na urlop z przyczepką i sporo zaoszczędziliśmy pieniędzy związane zorganizowaniem noclegu :D Sama gotowałam i prałam itd. więc mogliśmy pozwolić sobie na drobne przyjemności :D No, ale jak to wakacje..... portfel schudł do wielkiego zera :D I teraz zostało cierpliwie czekać do następnego razu :D Tosia znowu nabyła nowych umiejętności i osiągnęla wileki sukces w chodzeniu :D Porusza się samodzielnie na nogach przy pomocy pchacza i coraz odważniej puszcza się przy meblach by sprawdzić czy sama jest gotowa na postawienie swoich pierwszych krokow :D Nabiła sobie już guza i użądliła ją osa :D Same przygody spotykały Nas nad Bałtykiem.... Nowe wyrazy mojej Kruszki : CIOCIA, DZIADZIA, EWA - imię mojej mamy, KWIAT, KACZKA, KOT, PIES, MIŁO MI JEST - słowa piosenki :D, OJOJOJ- przy tym łapie się za głowę i nią kręci :D, woła jak chcę mi coś pokazać, albo gdy chcę wspólnej zabawy MAMA CHODŹ :D i CHLAP-CHLAP jak chce iść do łazienki powrzucać wszystko co w zasięgu ręki do wanny :P:D. Do upadłego robi A KUKU-po czym krzyczy ACHA :D. Nie wiem czy się wcześniej chwaliłam :P, ale Tosia już od kilku miesięcy pokazuje gdzie sroczka kaszkę ważyła :D :) Rozsuwa i zasuwa zamek błyskawiczny. Zakłada czapkę na głowę i bije brawo jak się jej to uda wykonać.  Uwielbiam spedzać z nią dnie i noce. Uwielbiam uczyć Tosię nowych rzeczy. Uwielbiam być poprostu MATKĄ :):* A tu zdjęcie mojej Kruchy :)

P.S. 30-31 sierpnia w Poznaniu jest ŚWIAT WIDZIANY OCZYMA DZIECKA :)

Kolejne zęby...

11 sierpień 2011

Dawno nie pisałam, bo jakoś nie miałam wewnętrznej chęci :D. Co u Nas?
Same nowe rzeczy... Kolejne nowe wyrazy i jeden, którego Tosia używa za każdym razem jak chcę jej np. w czymś pomóc... mianowicie ten tajemniczy wyraz to....SAMA :D I w ten oto sposób moja córka staje się w szybkim tempie samodzielna...
 W niedziele będzie miała 11 miesięcy!!! Matko kochana kiedy to minęło?! A za miesiąc będzie roczek... Nie mogę ogarnąć w myślach tego faktu. Nic tylko się cieszyć, że Kruszek zdrowy i rozwija się bezzastrzeżeń :) 
Muszę się pochwalić :) Rekord Tosi w staniu bez trzymania wynosi 6 sekund :) Moja córeczka posiada również coraz to nowsze siniaki na nodze i łokciach :D
I uwaga.... Mamy siedem zębów + kolejny w drodzę :D 

Nowe słowa

3 lipiec 2011

Moja córka posiada już 4 ząbki :) Nabyła mnóstwo nowych umiejętności :) 
Potrafi odpowiedziedz miałczeniem na pytanie jak robi kotek, intensywnie wypowiada słowo DAJ i wskazuje palcem na przedmiot, który ją interesuje :), śmiga w zadziwiającym tempie przy meblach :D, sama raczkuje do łazienki i wstaje przy wannie na zdanie- "Tosiu idziemy się kąpać" :D Mówi "KU KU" jak bawimy się w jakże znaną zabawę "A KU KU", samodzielnie wkłada i wyjmuje różne przedmioty, rozumie polecenia np.: "daj", "weź", "połóż". Próbuje dopasować klocek do otworu w zabawce. Naśladuje kaszel (co jest bardzo zabawne :D), chrząkanie i przesyła buziaki :). Pokazuje gdzie jest nos, usta i czasem uda się pokazać oko :D  Gdy mówię do Tosi, że teraz mama da obiadek, Tosia w mgnieniu oka odpowiada "MNIAM-MNIAM" :D Wypowiada nowe wyrazy... TY, IDE, TITI, GDZIE (przynajmniej tak jest ten wyraz słyszany ha ha :D), oraz masę niezrozumiałych, ale jakże cieszących słów :) 
Najzabawniejszym widokiem jest gdy bierze książeczkę do ręki, otwiera ją i kartkuje, a przy tym mówi w swoim oryginalnym niemowlęcym języku :D No i muszę się pochwalić jeszcze, że ochoczo myje zęby :) 
Dołaczam zdjęcie :)
Jestem taka dumna z Tosi, że przez te jej nowe umięjętności czuję, że rosnę :D Zdaje sobie doskonale sprawę z tego, że większość dzieci posiada takie nowości w tym wieku, a nawet i więcej, no ale wiadomo jak to mama :D Duma rozpiera :D 

co nowego...

28 czerwiec 2011

Moja Tosia już niedługo będzie miała o całe dwa zęby więcej :D Co da nam w sumie 4 zębole w jamie ustnej. Od wczoraj zaczęła intensywnie gorączkować, odrzuciła kompletnie jedzenie"dorosłych" i pije tylko mleko z piersi. Od dwóch dni nie przesypia mi nocy tylko budzi mi się jak z zegarkiem w ręku o 2 w nocy :)
I tak Nam czas płynie w tym Poznaniu. Żadna z Was nie chce się spotkać z Tosią :P. Tylko obiecujecie i nic więcej :P :D. 
Moja waga małymi kroczkami spada w dół, choć jeszcze nie mogę nazwać tego efektu zadowalającym :D. Prawie codziennie wcinam arbuzy, maliny i inne owoce sezonowe jakie mamy dostępne na rynku.  Ostatnio zabrałam się za upiększanie mieszkania dodatkami i jakoś tak po paru godzinach straciłam iskierkę, która wywołała we mnie chęć zmian w naszym M2... A tak to jak zawsze... Pranie, sprzątanie, gotowanie, spacery, zabawy, drzemki i inne ciekawe rzeczy związane z bycia mamą :D 

Należy się odpoczynek...

6 czerwiec 2011

Odpoczywamy...

... ile się da :D Śląsk ma to do siebie, że czuje się tu jak u siebie. Inni ludzie, klimat... Nie widać tak wyścigów szczurów... tej ciągłej gonitwy za czymś.
Nie tęsknie za Poznaniem. Nie tęsknie za domem. Nie tęsknie za niczym co jest w wielkopolsce (nie licząc Mateusza :*). Śląsk rządzi się swoimi prawami. Czas płynie wolniej :)
Tosia zaczyna mi się już puszczać przy meblach, a mnie ogarnia strach jak to widzę :D W chwili gdy upada czuję ucisk w klatce piersiowej. No, ale cóż trzeba zacisnąć zęby i pozwolić jej na coraz to nowsze umiejętności i skutki z nimi związane :D. Moje dziecko robi się coraz to bardziej samodzielne :)
Uwilebiam spoglądać na Tosię jak rozmawia sama ze sobą :) Kocham jej głos :*

Odkrycie siebie na nowo...

29 maj 2011

Bo we mnie jest seks....

gorący jak ogień....
Tak, tak odkryłam, że można być seksi mając parę kg więcej niż to się miało kilka miesięcy temu :D Od dnia wczorajszego zaczęłam robić delikatny makijaż i ubierać się jak należy kobiecie :D W ruch poszły buty na koturnie, leginsy, tunika i biżyteria, której od wieków nie nosiłam :D O matko jak mi z tym nowym JA dobrze :D W KOŃCU CZUJE SIĘ ATRAKCYJNIE! Zaczęłam dbać o siebie nie tylko na zwenątrz, ale i wewnątrz. Zdrowe odżywianie, sport z Tosią!
Pomału ruszam z moim własnym małym biznesem :D Zajęłam się ręcznym robieniem albumów okolicznościowych z drewna oraz pamiętnikami również z drewna, w których można uwieczniać pisemnie i fotografiami piękne chwile z życia :) Robię albumy imienne, z ważną dla Was datą itp. W końcu będę miała własne pieniądze w portfelu :D 

Dobrze wrócić do bycia 100% kobietą!!!!
A tu moje zdjęcie hehe 

Nowości...

25 maj 2011

Moja Tosia wstaje już w miejscach gdzie można się czegoś złapać i podciągać do góry :D Pokazuje już PA PA :) i dzieli się z mamą zabawkami :D Na słowo DAJ oddaje mi to co trzyma w rączce :) Raczkuje z prędkością światła :D Każdego dnia jest inna :D Każdego dnia daje jeszcze więcej powodów do radości :D :)

A co u mamy?

U mamy wszystko dobrze, znowu za kilka dni jadę do mojego ukachanego miasta na śląsku :) Waga trochę mi zeszła w dół o ok. 2 kg :D Ale nadal zostaje mi duuuuuuuuuuuuuużo roboty ze swoim ciałem. Muszę się wybrać na jakieś zakupy, bo nie mam w co się już ubierać :/ Jakoś nie mam narazie ochoty wyglądać jak seksowna mamuśka :D

Tosia i nowe umiejętności...

13 maj 2011

Czyli nowe umiejętności Tosi...

Od wczoraj moja Tosia postanowiła łapać się łóżeczka i prostować nóżki... czego wynikiem są piski i okrzyki radości ze wstawania :) Zapomniałam również dodać, że z czołgania po podłodze z zadziwiającą prędkością awansowała na raczkowanie :)

Wcina obiadki aż jej się uszy trzęsą, choć nadal nie przepada za grudkami w jej jadłospisie :D No, ale się nie przejmuje, bo przecież na wszystko przyjdzie czas :)

Oczywiście niezmiernie się cieszymy, że Pani Wiosna zagościła już na dobre w Naszym Pięknym Kraju :P Można założyć coś lżejszego niż tylko polar i spodnie narciarskie he he :D Wraz z przyjściem temperatury powyżej 20 stopni posiadam o niebo lepszy humor... spotkałam się w końcu ze znajomymi (na śląsku) i mogła swobodnie otworzyć usta do kogoś innego niż lustro :P (żart)...

No, ale jak to mawiają... wszystko co dobre szybko się kończy i po trzech tygodniach odpoczynku od jakże niemiłych i nie sympatycznych teściów pora wracać na pole minowe do Poznania :D

Kochany Śląsk...

6 maj 2011

W czwartek minęło dwa tygodnie odkąd przyjechałam na Śląsk :) Nawet nie wiecie jak się cieszę, móc spędzić u siebie trochę więcej czasu:) Tosi przebił się prawie drugi ząb :)

Wcina już obiadki jedynie jeszcze nie akceptuje grudek w swoim jadłospisie :D Krąży wokół łóżeczka na kolanach, pomału drepta na czworaka po podłodze... I zaczyna mieć swoje humorki he he... Jeśli jej czegoś zabronię po chwili słychać krzyk i pisk, no ale oczywiście nie ustępuje :) Więc teraz życzcie mi tylko duuuuuuuuuuuuuużo cierpliwości ha ha :D

Mamy ząbka

21 kwiecień 2011

21 kwietnia u Tosi w jamie ustnej zauważyłam ukrytą biała kreskę... Okazało się, że posiada już swój pierwszy i jakże przeze mnie długo wyczekiwany ząbek! Druga jedynka jest już w połowie wykluta, więc już niedługo moja córka będzie mogła się chwalić jeszcze pełniejszym uśmiechem :D. Święta minęły w radosnej atmosferzec na mojej ziemi "ojczystej" zwanej śląskiem... Tosia dostała od taty pare łyżeczek żuru mojej mamy :) Jadła z takim entuzjazmem, że gdyby miała talerz na wyłączność to zapewne po 5 minutach widziałabym już jego dno.  I po raz kolejny nie mam zbytnio ochoty wracać do Poznania...

Zatrzymcie zegar czasu

17 kwiecień 2011

Gdym mogła zatrzymać czas i nacieszyć się dowoli tymi niestety krótkimi chwilami... Nie chcę, żeby one tak szybko uciekały... Pragnę by trwały wiecznie...

Tosia zmieniła moje całe dotychczasowe życie... Wtargnęła w nie bez pukania i proszenia o otwarcie jej drzwi. Przyniosła radość, dumę, troskę, bezpieczeństwo i bezgraniczną oraz bezwarunkową miłość... Mam tyle szczescia w niecałych 9 kilogramach. Codziennie jest mi dane dbać o jej przyszłość i wychowanie.

Widząc jej poranny uśmiech, gdy podchodzę do łóżeczka sprawia, że w pokoju świeci słońce :) Słysząc jej śmiech i gaworznie czuję, że szczęście rozrywa mnie od środka :). Czując jej oddech i bicie serca gdy kladę dłoń na jej brzuchu uświadamia mi, że taka mała istotka ma siłe  do walki z przeciwnościami losu.

Wiem, że mam wilekie szczescie mając Tosię zdrową, radosną i pełną energii :)

Zoo...

4 kwiecień 2011

Wczoraj wykorzystaliśmy wiosenny dzień na pójście z Antosią do ZOO. To nic, że główną atrakcją dnia dla Kruszki były jej własne buty, którymi nigdy wcześniej nie była tak zaabsorbowana :D. Widziała lamy, osły, małpy, gady no i oczywiście kozy :D Kozę uderzyła w nos, osła nakarmiła sianem :) Zaliczyliśmy nawet plac zabaw i zjeżdżalnię, z której Tosia skorzystała :) Dzień w 100% udany.


Moja córeczka od tygodnia czasu śpi już w swoim pokoju :) Wcześniej łóżeczko było u Nas, no ale kiedyś wszystko się kończy :P Z ciężkim sercem wynieśliśmy łóżeczko do jej królestwa :) Na całe szczęście nadal przesypia na noce i średni czas jej snu wynosi 9-10 godzin :) Tosia zaczyna teraz przygodę z raczkowaniem :) Jak narazie jej sposób przemieszczania się kończy na czołganiu (zabawnie wygląda) po podłodzę, ale coraz częściej unosi pupę ku górze i wie po co są kolana :) Siedzi już sama bez podpierania lecz na samodzielne siedzenie jeszcze sobie troszkę poczekamy. No i zębów jak nie było tak jeszcze nie ma :D Chociaż jest cień nadziei... na dolnym dziońśle w miejscu jedynek zaczyna pojawiać się kolor biały. Poza tym je już obiadki, które jej ugotuje choć jeszcze niezastępuje jej to mleka popołudniowego :D Włosy ma coraz dłuższe ubrania ma coraz mniejsze he he :D Waży 8800g i mierzy 76cm :)

Pierwszy obiad Tosi...

29 marzec 2010

Wczoraj Moja Kruszynka dostała swój pierwszy obiadek :) Z początku niechętnie była nastawiona na nowy smak, ale po oszukaniu delikatnie jedzonak metodą dodania mleka z przenośnej krainy mlekiem i miodem płynącej... Tosia jadła, aż jej się uszy trzęsły... więc moja królewna dzisiaj dostanie powtórkę z rozrywki, czyli to samo co jadla wczoraj, a mianowicie marchew z miksowaną tylko dodamy jeszcze troszkę ryżu :)



Wiecie co, że nie mogę ciągle uwierzyć, że Moja Mała Tosia ma już 6 i pół miesiąca?! Przecież ja tak niedawno leżałam z brzuchem na porodówce... Czas NIESTETY tak szybko ucieka, że nie jesteśmy w stanie nadążyć za Naszymi pociechami :)

Czołganie...

25 marzec 2010

Dzisiaj moja córa zaczęła się..... czołgać :D Niedawno co dopiero zaczęła siadać bez podpierania a tu masz, taka niespodzianka :) Teraz się zacznie, czołganie się tam gdzie nie wolno :D Później ściąganie ze stołu.... Oj trzeba mieć oczy dookoła głowy... No i zaczęła mówić PA PA PA , więc w kolekcji mamy już : MAMA, BABA, BUBU, BEBE, TATA, EJ, no i oczywiście NIE :D. W przyszłym tygodniu idziemy na półroczny bilans :) Tosia mierzy 74cm i pewnie waży ok 8,5 - 9 kg :D Duuuuuuuuuuuuuża dziewczyna :*

Smutny powrót do Poznania...

21 marzec 2010

Wróciłam niestety...

Po dwóch tygodniach odpoczynku od wrednych teściów... Niestety wróciłam do domu wariatów :P. No i znowu się zaczęło, zabawianie córki w trakcie kiedy chciała sobie pospać (skończyło się to oczywiście płaczem Tosi...). Gdy ja się z nią bawię to teściowa robi wszystko, żeby Tosia na nią patrzyła a sama się z nią nie pobawi... Wyrywanie mi dziecka z rąk... Do nich nie dociera, że to jest MOJE dziecko a ich WNUCZKA. Ciężko mi mieszkać z ludzmi, których nie darze jakąkolwiek sympatią. Z ich zachowania wniskuję, że niepotrafią docenić tego, że mają wnuczkę na codzień... Ciągle tylko słyszę, bo ktoś tam mówił to, bo ja robiłam inaczej, za cieńko ją ubierasz (w domu 23 stopni...) ble ble ble... Powoli mam dosyć udawania, że wszystko jest wporządku... Teściowa zachowuje się tak jakby Toisia nie była moją córką tylko jej!!! I nie dociera do tej kobiety, że jeśli mówię NIE to znaczy NIE. I to nie jest tak, że ja niereaguje, problem tkwi w tym, że oni udaja, że tego niesłyszą... Jestem na spacerze z Tosią ok.3 godzin to już dzwonią, gdzie jestem, co robię i że mam wracać :D ha ha Powiedziałam im, że jestem dorosłą osobą i nie będę się im tłumaczyła kiedy i gdzie idę. Zaprasza koleżanki i potem mi mówi, że ona chciała pokazać Tosię a ja poszłam z nią na spacer :D Twierdzi, że jak było -5 stopni to powinnam siedzieć w domu z dzieckiem a nie na spacery chozić, bo się przeziębi :D TRUDNO BYĆ SZCZĘŚLIWĄ KOBIETĄ MAJĄC TEŚCIÓW ZBYT BLISKO!!!!!!!!

Najgorsze jest to, że prócz mojego Mateusza nie mam tu nikogo bliskiego. Nie mam z kim pogadać, komu się wyżalić... Nie mam tutaj nawet żadnych znajomych (nie liczę znajomych mojego Mateusza, bo przecież nie będę z nimi rozmawiała na swoje prywatne tematy :P ), a więc wszem i wobec jestem tuitaj SAMA z Moją kochaną Tosią. Zbliża się wiosna, więc może poznam jakąś mamę z bobasem i wkońcu będę miała jakąś bratnią duszę... Koniec rozczulania :P



Moja kochana córeczka coraz sprawniej siada bez podparcia jej rekord to ok. 5 minut :) Jestem taka szczęśliwa, że jest radosną i zdrową dziewczynką :)

Śląsk...

16 marzec 2010

Nareszcie zregenerowałam siły....

Prawie dwa tygodnie jestem na swojej ziemi :D zwanej śląskiem :) Odpoczywam od dobijającego mnie Poznania i ludzi w nim mieszkających. Potrzebowałam tego spokoju od fałszywych teściów. Dusiłam się mieszkając w mieszkaniu nad nimi... Niestety za kilka dni znowu będę zmuszona patrzeć na Tych obłudnych ludzi, którzy wyrywją mi córkę z rąk tylko po to by nosić ją na rękach, bo nie potrafią się z nią inaczej bawić...  Teście co innego mówią między sobą a co innego robią. Obgadują mnie np... Mieliśmy iść do kościoła w Dniu Wszytskich Świętych na godzinę 13 i ja z Tosią nie zdążyłam się naszykować, bo akurat Moja Kruszynka była marudna i płakała więc gdzieś miałam tę godzinę  tylko starałam się uspokoić Tole. I na korytarzu słysze tekst "Przecież wiedziała, że msza jest na 13, to mogła wcześniej się szykować" (to nic że szykowania zaczęłam od 11:30) Więc powiedziałam mojemu Mateuszowi, że nie jadę, bo jak teściu ma mi wygadywać to, że świętoszek nie zdążył do kościoła to mnie chyba szlag trafi. Teściowa jak Moja Kruszka miała miesiąc i zaprosiła sobie swoje koleżaneczki to zaczynała rozbierać mi Tosię i pokazywać jakie ona ma małe paluszki, nóżki itp.... oczywiście budząć ją przy tym. ZGROZA!!!!!!! Takich przykładów jest tysiące i szkoda mi nawet klawiatury i miejsca na tym blogu...

Mój plan na rok 2011...... WYPROWADZKA Z DOMU GDZIE PANUJE OBŁUDA I CHAMSTWO!



A tak poza tym to Moja kruszka dzisiaj samodzielnie usiadła z pozycji półleżącej!!!!! :D Jestem przeszczęśliwa :* Jest zdrowa i radosna :*

Ciąg dalszy...

24 luty 2010

Znowu Moja Tosia ciężejsza :)

Dzisiaj u pediatry Tosia miała kolejny bilans :D i.... no właśnie i waży całe 8 kg i 160g oraz odległość od jej czarnej główki do malutkich stópek wynosi całe 74cm :D

Mój Skarbek potrafi już siadać bez podparcia na kilka sek., powiedziała już MAMA, BABA, BUBU, BEBE, PFFF, MUMU, BUM, no i 20 lutego  upragnione słowo Mateusza - TATA :D. Jestem z niej bardzo dumna !!! Dzielnie odpycha się stópkami po to by dotrzeć do upatrzonej zabawki. Turla mi się po całej podłodze i po łóżku :D. Przesypia mi 8-10h bez budzenie się w nocy. Piszczy, śmieje się w niebo głosy. Uwielbia być w wodzie. Nurkuje bez strachu. Skupia się na malutkich szczegółach, które np są na zabawkach. Uwielbia badać Moją i Mateusza twarz. Ma łaskotki na brzuchu. Potrafi jeszcze tyle rzeczy, że potrzebowałabym więcej czasu na to by sobie to wszystko poprzypominać i się pochwalić :D he he

Tak bardzo ją kocham, że nie ma dle niej rzeczy niemożliwych :*

List dla Tosi...

20 luty 2010

To już 5 miesięcy razem... :)



Kochana Tosiu:*



Gdy razem z tatą dowiedzieliśmy się, że zostaniemy rodzicami nie mogliśmy uwierzyć w ten cud jaki nas spotkał. Popłakaliśmy się z radości, że bije tam w brzuszku małe drugie serduszko.

Pierwsza wizyta u ginekologa i pierwsze Twoje USG... łzy szczęścia płynęły mi po policzku gdy usłyszałam bicie Twojego serduszka. Mogłabym słuchać tego codziennie. Widziałam jak fikasz sobie koziołki, jak podskakujesz, jak machasz rączkami i nóżkami jak pokazujesz mamie język...

Nie mogłam uwierzyć, że taka mała istotka mieszka sobie tymczasowo pod moim serduszkiem. Ciągle łapałam się za brzuch w oczekiwaniu na Twoje słodkie kopniaki. Nie mogłam się doczekać kolejnego badania USG bym znowu mogła na Ciebie Skarbie popatrzeć  i posłuchać bicia Twojego serca.

Z tygodnia na tydzień robiłaś się coraz to większa i brzuszek mamie też robił się coraz to bardziej okrąglutki. Twoje kopniaki nie były już takie łagodne i spokojne. Nabierałaś wprawy w uderzanie w brzuch mamy. Wieczorami lubiłaś robić sobie gimnastykę i uwielbiałaś kopać mamę w kręgosłup i żebra :D. Tata wtedy głaskał Cię i mówił, byś dała mamie trochę pospać, ale Ty Tosiu nie dawałaś za wygraną. Uparciuchu :*. Uwielbiałam uczucie gdy łapała Cię czkawka :D, brzuch delikatnie podskakiwał a Ty łakskotałaś mnie od środka :D.

 Wieczorami tata opowiadał Ci różne historie, a to co się działo w pracy, a to, że nie może się już Ciebie doczekać i codziennie mówił Ci jak bardzo Cię kocha. Miłość do Ciebie zaczęła się w dniu w którym dowiedzieliśmy się, że zostaniemy RODZICAMI :*.

I rosłaś tak sobie u mamusi w brzuchu. Rozpychałaś się w każdą możliwą stronę. Często nie dawałaś spać, ale dzięki Tobie mogłam zobaczyć jaką silną dziewczynką jesteś:*.

Dnia (14.09.2010r.) w którym pojechaliśmy do szpitala, by móc złapać Cię w nasze ramiona nie zapomne nigdy. Nie mogłam się doczekać chwili, w której będę mogła Cię mocno przytulić i pocałować, spojrzeć Ci w oczka i powiedzieć Ci jak bardzo mocno Cię kochamy. W końcu. . .

Godzina  4:47 ujrzałaś nowy dla Ciebie świat, a my usłyszeliśmy upragniony Twój krzyk, w którym oznajmiłaś, że od tej pory nie będziemy się już wysypiać :D. Gdy położyli mi Ciebie Kochanie na piersi byś wsłuchała się w bicie znanego Ci serca, chciałam by ta chwila nigdy nie minęła, byś zawsze była tak blisko mnie... Tata nie mógł się na Ciebie napatrzeć Tolu, a przecięcie Twojej pępowiny nie było dla niego taką łatwą sprawą :P

I od teraz...

Musieliśmy się nauczyć żyć razem. Poznawaliśmy się każdego dnia coraz lepiej. Spędzaliśmy razem każdą chwilę. Ty lubiłaś słuchać dzwięku bicia Mojego serca, a ja wsłuchiwałam się w Twoje malutkie, ale za to jakie silne serduszko. I tak spędzaliśmy ze sobą dnie i noce, tygodnie i miesiące...

Czas tak szybko przecieka Nam między palcami, że nawet nie wiem kiedy minęło te 5 miesięcy życia razem... Bardzo Cię Tosiu kocham i każdego dnia gdy zasypiasz by zregenerować siły na dalsze wygibasy ja proszę Boga by miał Nas w Swojej opiece.

Starzeje mi się dziecko

22 styczeń 2010

Kolorowy zawrót głowy :D


   Moja Kruszynka dzisiaj rano wydała mi się taka bardziej "doroślejsza"... o ile można tak o małym Bąbelku napisać. :) Codziennie odkrywam nowe umiejętności Tosi. Zadziwiające jest to jak dziecko z dnia na dzień potrafi, aż tak się zmienić fizycznie i psychicznie.

   Antosia daje mi tyle siły i energii każdego dnia, że mogłabym przenosić góry. Wiem, że bez niej życie byłoby nudne i szare. Ona wypełniła mi świat po brzegi swoim uśmiechem, głośnym i piskliwym śmiechem, płaczem, gaworzeniem i tajemniczym spojrzeniem :). Gdy położna podała mi Tosię odrazu po porodzie zrozumiałam, jak to jest kochać kogoś bezwarunkowo i bezgranicznie. Dla Niej oddałabym wszystko co mam, dla Niej jestem w stanie zrezygnować z marzeń, bo moje największe pragnienie już się spełniło.... Mam Swoją uroczą Kruszynkę blisko siebie...

   Wystarczy jej uśmiech a wszelkie troski mijają bez pamięci. Kocham jej każdy milimetr ciała. Uwielbiam jak się śmieje w niebo głosy, a gdy jest marudna i zaczyna płakać ma taką słodką minkę, że chciałabym, aby czas stanął w miejscu.

   Chciałabym ją uchronić od tego całego zła jakie jest wokół nas. Chcę, aby wiedziała, że może na mnie liczyć w każdej sytuacji. Jak sobie pomyśle, że musi dorastać wśród ludzi, którzy mają w sobie tyle agresji i chorych fobii na tym świecie to łzy cisną mi się do oczu.

   Od momentu przyjścia na świat Toli zaczęłam opiekię nad jej życiem. Muszę ją jeszcze tylu rzeczy nauczyć... jak ma jeść nożem i widelcem, jak ma korzystać z toalety, nauczyć czytać i pisać, wiązać sznurowadła, wydmuchiwać nos, rysować, robić babki z piasku.... i wiele, wiele innych drogocennych rzeczy.

   Wychowujemy dzieci nie dla siebie, ale dla innych, żeby mogli czerpać z nich dobre wzorce, aby mogli żyć i bytować razem bez większych problemów...

   Każdej z Nas marzy się dziecko, które będzie wychowane na prawego człowieka, które będzie miało własne zdanie i będzie o nie walczyć z całych swoich sił. To marzenie wielu Nam się spełni... Jednak co by dziecko Nasze nie zrobiło to i tak KOCHAĆ je nie przestaniemy...

"MAMA"

Miłość i pierwsze słowo Tosi .... :)

 Jak to jest, że kobieta mając swoją pociechę kocha ją bezgranicznie i bezwarunkowo...

Codziennie myśle, jakim człowiekiem zostanie... czy będzie uprawiać sporty ekstremalne i nie da matce spokojnie spać, czy będzie czytać namiętnie książki i będzie się przed matką wymądrzać... czy będzie biła w szkole chłopców.... czy będzie bawić się z koleżankami  w "dom" :D...  Wszystko wyjdzie w praniu :D

Moja miłość do Tosi  nie ma granic :* Oddałabym za nią wszytko co tylko mam... I nie pozwolę ją skrzywdzić... Niech tylko ktoś spróbuje zrobić jej krzywdę to nie ręcze za siebie... My Matki o dzieci walczymy jak lwice :)

Tak sobie ostatnio uzmysłowiłam, że dopiero teraz rozumiem swoją mamę, jak martwiła się o mnie aż do przesady... Jak pisała do mnie, że się o mnie martwi,  że mnie bardzo kocha :) Wszystko dopiero teraz zrozumiałam, jak sama mam już dziecko :) Pewnie będę robić tak samo....

Teraz może trochę o Mojej Kruszynce :)

Jestem pod wielkim wrażeniem, jak taka mała istota w tak krótkim czasie potrafi opanaować tyle nowych rzeczy :)

Już potrafi siadać z pozycji leżącej(oczywiście bez żadnej pomocy) jak tylko czegoś się złapie np. moich palców :D  Jak ze skupieniem bada nowe rzeczy, które i tak lądują później w jej buzi w celu zbadania smaku i struktury :D... Jak cieszy się całą sobą jak zobaczy mamę lub tatę :)... Potrafi sama przekręcić się z brzucha na plecy i odwrotnie :)... jak z jej ust wydobywają się coraz to nowe i piskliwe dźwięki :D... Najbardziej mnie jednak zaskoczyła, jak 2 stycznia powiedziała swoje piersze słowo.... MAMA :D, aż łzy stanęły w oczach...

Na szczęście jest zdrową 68cm dziewczynką o 6,6kg słodkiej wagi :*

Dla Niej warto przenosić góry :D

Poród opisany 2 miesiące później...

Poród :)

Z tego całego zaangażowania w rolę matki zapomniałam napisać o przyjściu na świat Naszego Bąbelka...

 39 tydzień równo tydzień przed wyznaczonym terminem :)

Wszystko zaczęło się od gry w Makao :D Razem z moim mężem, siostrą i jej chłopakiem, którzy przyjechali do kraju na urlop ( i traf chciał, że na mój poród) graliśmy o godzinie 21 w tę słynną grę karcianą. Nagle dostałam atak niekontrolowanego śmiechu... trwało to ok 30 minut... Od tego wszystkiego dostawałam zadyszki i łzy z niewyjaśnionego szczęścia spływały mi ciurkiem po policzkach. Siostra jeszcze się śmiała i ciągle powtarzała, żebym się uspokoiła, bo zacznę rodzić... ( no i wykrakała :) ) I w ten oto zabawny sposób zrobiła się godzina 22:30 i od tej pory zaczęłam czuć delikatne dziesięciominutowe skurcze macicy... Mateusz (mąż) od razu chciał dzwonić do mojego ginekologa i jechać do szpitala - ach Ci mężczyźni :P. Całe szczęście mu zabroniłam... Na spokojnie z zegarkiem w ręku liczyłam przerwy pomiędzy skurczami, które trwały już godzinę postanowiłam iść pod prysznic i się odświeżyć. Na spokojnie ogoliłam sobie jeszcze nogi :D, nabalsamowałam się i nie wiem dlaczego tego wieczoru pomalowałam sobie rzęsy... Po zrobieniu się na bóstwo tanecznym krokiem z uśmiechem na twarzy wkraczam do pokoju, a Mateusz leży sobie na łóżku i dziwnie na mnie patrzy... Zapytałam się dlaczego tak na mnie zerka i w odpowiedzi na moje pytanie dostałam odpowiedź - "Nie wyglądasz żebyś miała rodzić. Przyznaj się, że robisz sobie ze mnie jaja....... idę spać" oczywiście wszystko mówione w kontekście żartu. Zrobiła się godzina 00:20 a skurcze 10- minutowe jak były tak są, więc poszłam po torbę ubrałam się i powiedziałam, że jedziemy do szpitala. No i pojechaliśmy.... Na izbie przyjęć wszystko z godnie z planem: mierzenie ciśnienia, milion pytań o wszystko, podpisywanie papierów, szukanie w torbie dowodu osobistego, sprawdzenie rozwarcia a tu już 3 cm... Kazano mi się przebrać w seksowną szpitalną koszulę nocną;) i tak też uczyniłam i nagle skurcze z dziesięciominutowych zmieniły się w pięciominutowe - zapewne przyczyną zmiany było jechanie windą z kobietą, która miała skurcze co minute i wrzeszczała, że chce już być po wszystkim... Nie ukrywam, ze byłam tym wszystkim lekko przerażona :D.

No i przedstawienie czas zacząć....

Poproszono bym położyła się na tym wygodnym łóżku znajdującym się w pokoju dla kobiet, które z utęsknieniem czekają na swoje Bobaski... Założono mi wenflon i podłączono do mnie KTG a tam skurcze 70% i już szczerze powiedziawszy lekko bolące. Przez kroplówkę dostawały się do krwiobiegu standardowe leki. Przy podawaniu jednego z nich zostałam poinformowana, że mogę odczuwać kołatanie serca, problemy z widzeniem i mdłości... Potwierdzam, że miałam to wszystko naraz :D dodatkowo odczuwałam wszystko w zwolnionym tempie lecz jakoś szybko wszystko wróciło do normy. Dodam też, że na porodówce był ze mną Mój wybranek, którego poprosiłam o informowanie mnie o natężeniu skurczy - czego potem żałowałam. Godzina 03:30 a ja jeszcze dreptałam po sali, godzina 04:00 leże już na łóżku z 8cm rozwarciem i.... (nie strasząc przyszłe pierworódki) odpoczywam między bólami partymi... Mateusz ciągle informuje mnie o tych jakże fascynujących procentach na ekranie i nagle wypala z tekstem - " Ola 70% i rośnie, 85% i rośnie. Ola 99% nie ma skali!!!" :D hehe Co dziwne między skurczami normalnie się uśmiechałam i żartowałam z parterem, nawet mówiliśmy, że jak będzie już blisko "wyjścia" Bąbelka mam powiedzieć "Makao" a jak już będzie po to "po Makao" - oczywiście z tych emocji zapomniałam tego powiedzieć :D. Położne Mówiły mi proszę głęboko oddychać, a ja ciągle je przepraszałam i mówiłam, ze się poprawie ( sama nie wiem dlaczego ciągle mówiłam dziękuje i przepraszam :D). Teraz usłyszałam hasło - "Proszę przeć", więc parłam a mój Mężczyzna życia mówi mi -"Rozmazałaś się" ( I tu sobie pomyślałam, że trzeba było kupić tusz wodoodporny :P ), po czym mnie wyciera... hehe... Najgorsze uczucie jest takie jak czujesz, że chcesz przeć a położne mówią, że nie można i trzeba parcie powstrzymywać :). I nagle słyszę, po drugiej stronie położną- " Główka już wychodzi... Chce Pani dotknąć główki dziecka?... Powiedziałam Nie, bo zaraz sobie wyobraziłam jak ja usiłuje wyciągnąć rękę w tych bólach i w tym ogólnym zmęczeniu... następne parcie i poczułam niesamowitą nagłą ulgę... Po bólu nie było ani śladu... No i niezapomniane uczucie jak po raz pierwszy dano mi Naszą Kruszynkę na klatkę piersiową :) Jak poczułam jej dotyk na moim ciele, jak zobaczyłam tę małą owłosioną główkę łzy zaczęły spływać mi po policzkach..... Mąż przeciął pępowinę a ja jeszcze sobie poleżałam w celu ujrzenia pięknego i interesującego łożyska oraz szycia szyjki (7 szwów), ponieważ Kruszynka poszarpała mnie od środka... nie będę owijała w bawełnę, że szycie cholernie bolało i wydawało mi się, że trwa to wieczności....

I tak w oto ten sposób 14 września 2010 roku o 04:47 bez krzyczenia z mojej strony przy porodzie, urodziła się siłami natury i bez nacięcia krocza Nasza Malutka Antonina Helena, ważąca 3400g i o całych 54 cm długości :)

Więc I okres porodu trwał 3h i 45min a drugi okres 15min. Sama jestem zdziwiona, że tak szybko mogłam zobaczyć już długo wyczekiwaną Córeczkę :*

Rekonwalescencja po porodzie u mnie trwała nieco dłużej niż okres połogu, bo silny, rwący ból w kroczu odczuwałam 2 miesiące... No, ale prawda jest jedna...

Dla takich skarbów warto trochę pocierpieć :)

Nieco później....

8 lipiec 2010

Co tu zrobić....


Od miesiąca jestem już w Poznaniu i cierpie na nudę... Brak jakiegokolwiek zajęcia, które może mi dostarczyć jakiś nawet minimalnych dochodów daje mi się we znaki. Jestem w 29 tygodniu ciąży i mam niebywałą chęć do pracy... Jedyny minus to puchnące ciągle dłonie i nogi oraz wieczorno-nocne silne bóle kręgosłupa, no ale takie uroki ciąży :) Jestem po szkole dziennikarskiej i najgorsze jest to, że nie wiem co bym chciała robić. Każdy mi doradza jaki by tu za rok kierunek studiów wybrać, tylko skąd oni wiedzą, czy ja czasami nie chcę na studia wrócić za dwa lata. Teście u których na szczęście bedzięmy miszkać jeszcze tylko 2-3 tygodnie starają się dawać dobre rady, ale nie bardzo mi one pasują.

W akcie desperacji proszę o jakieś rady dotyczące jakiejkolwiek pracy dla ciężarnych!!!!! hehe

 Poza tym Nasza Tosia daje mi niezłe kopniaki, coraz mniej są one przyjemne :D Położenie w brzuchu lekarz ostatnio stwierdził, że jest główką do dołu.... Tylko ja się pytam... czy to normalne w tym tygodniu???? Lekarz stwierdził, że tak, ale ja jako przyszła i zatroskana o Bąbelka mama mu nie ufam haha :D Dziecko leży na tylniej, dolnej ścianie łożyska , więc Pan Geniusz (czyt. ginekolog) uświadomił mnie, że nie mogę liczyć na wielgaśny brzuch. W ciągu dnia Truskawka śpi, a w nocy wkracza do akcji... brzuch wtedy faluje, a ja płaczę ze szczęścia, że pod moim serduszkiem skrywa się malutka istota za którą już jestem gotowa oddać życie.

Taki był początek...

24 maj 2010
Czas na zmiany....




Czeka mnie nie lada wyzwanie. Za 4 dni przeprowadzam się ze śląska do Poznania, a ja nawet nie jestem choć trochę spakowana. Dzisiaj zamierzałam zacisnąć zęby i w końcu wejść do pokoju i spakować wszystkie te swoje skarby. Niestety na planach się skończyło. Posiadam jakiegoś wewnętrznego lenia, który nie chce ode mnie odejść. Najlepsze jest to, że wiedziałam o przeprowadzce już 2-3 tygodnie wcześniej... Mówiłam tylko sobie, że jeszcze jest czas, a tu się okazuje, że już go praktycznie nie ma... Matko dlaczego ten LEŃ się tak do mnie przywiązał?!

Niestety to nie koniec... Nowe otoczenie niesie za sobą kolosalne zmiany. Będę musiała znaleźć pracę, a jestem dopiero przed studiami, czyli praktycznie bez doświadczenia. Mam 20 lat i za sobą zdaną maturę z j.polskiego, matematyki, j. niemieckiego, geografii i z rozszerzonej fizyki... i co z tego jak nie wiem co dalej... Brak mi pomysłu na to co będę robić jak urodzi się Nasze Maleństwo. Bardzo chcę być niezależna, tylko pytanie kiedy to nastąpi...Doświadczenie mam w kilku dziedzinach, np. brat zaszczepił we mnie budowlankę tylko, że raczej nie jest ona mi przydatna w życiu codziennym. Mam zamiłowanie do pisania i kilka praktyk w radio i w gazecie za sobą. Mówią, że jestem kreatywna, a ja nawet nie potrafię znaleźć sobie jakiegoś zajęcia, które przyniosłoby jakiekolwiek dochody.

Nie ma to jak pesymistyczne pisanie. :D Może w Poznaniu wpadnę na jakiś intrygujący pomysł zarobienia kilku groszy... W sumie nie mam wyboru :P

A więc...... Zboczę trochę z tematu :)



Mateusz przyjeżdża do mnie w piątek i idziemy ostatni raz do mojego ginekologa na potwierdzenie płci dziecka. Ostatnio lekarz mówił, że w 80% jest to dziewczynka, więc posiadam 80% dziewczynki i 20% chłopca he he. Imiona już wybrane, gdyby okazało się, że Bąbelek ma przysłowiowych 21 palców to będzie Franek, a jeżeli tylko 20 to będzie Tola. Szczerze mówiąc nie mogę się doczekać tej wizyty, no i mam nadzieję, że tym razem będę wiedziała co noszę pod serduszkiem. :)



Jak tylko się dowiem jakiej płci jest Nasza Truskawka to się z pewnością pochwalę :)

 Po wizycie.....

No i się dowiedziałam :) W brzuchu skrywa się płeć piękna... Bąbelek płci żeńskiej :) Ogromnie się cieszę, że Maluszek rozwija się prawidłowo:)